Jana Jarzynę znają w Porębie Wielkiej niemal wszyscy. To postać, posługując się młodzieżowym językiem, wręcz kultowa. Przez życie podąża z muzyką na ustach i akordeonem u boku. A skoro już o życiu mowa, to nie sposób nie odnotować, że pan Jan skończył 100 lat!
Pan Jan powitał gości przybyłych na swoje setne urodziny - a jakże mogło być inaczej - z muzycznym przytupem, grając na swoim akordeonie, tzw. guzikówce, i śpiewając skoczne piosenki sprzed wielu, wielu lat.
Humor nie opuszczał Jubilata podczas urodzinowego spotkania, które odbyło się w piątek 12 kwietnia, w samo południe. Stulatek zaprosił na nie wraz ze swoją rodziną - synem Grzegorzem i jego żoną Małgorzatą, Wójta Gminy Oświęcim Małgorzatę Grzywę, Przewodniczącego Rady Gminy Piotra Śreniawskiego, Sołtysa Poręby Wielkiej Marię Brombosz oraz przedstawicielkę Urzędu Stanu Cywilnego. Od gości usłyszał miłe życzenia wielu lat życia w szczęściu i zdrowiu.
Jan Jarzyna przyszedł na świat 28 marca 1913 roku w Polance Wielkiej, jako najmłodszy spośród sześciorga rodzeństwa.
Przed wojną i podczas okupacji pan Jan pracował w brzeszczańskiej kopalni. Natomiast po wojnie aż do emerytury był zatrudniony w Zakładach Chemicznych „Oświęcim”.
Swoją wybrankę, Elżbietę, znalazł w Porębie.
– Rodzice poznali się w czasie wojny i wtedy też wzięli ślub. Mama zmarła sześć lat temu, w wieku 87 lat – przybliża najmłodszy syn stulatka, Grzegorz, rocznik 1958.
Elżbieta i Jan Jarzynowie mieli pięcioro dzieci, z których dwoje już niestety nie żyje. Dochowali się sześciorga wnucząt i, jak dotąd, trojga prawnucząt, w tym jednego prawnuka
– Tydzień po urodzinach stulatka były jego chrzciny – dopowiada Grzegorz Jarzyna.
Mimo zaawansowanego wieku pan Jan nie zamierza odstawić w kąt swojego ukochanego akordeonu. W cieplejsze dni lubi sobie usiąść w ogrodzie i pograć. Lubi też posłuchać radia, by dowiedzieć się, co się w świecie dzieje.
– Tata z racji wieku ma trochę problemów z poruszaniem się i słabo już widzi, ale poza tym czuje się dobrze i przez niemal całe życie nie chorował – opowiada syn Grzegorz. – Nigdy niczego sobie nie odmawiał. Lubił dobrze zjeść, także zabawić się, bo dorabiał sobie grając na weselach.
Rafał Lorek