Władysława Myśków z Babic wraz z najbliższymi i zaproszonymi gośćmi świętowała 26 października swoje setne urodziny. W tym wyjątkowym dniu Solenizantkę odwiedzili wójt Albert Bartosz, przewodniczący rady gminy Piotr Śreniawski i sołtys Babic Gabriela Buchała.
Pani Władysława, z domu Zachara, przyszła na świat 26 października 1915 r. w Przerowie (obecnie Czechy).
– Urodziła się akurat tam, bo w tym czasie jej mama, a moja babcia, będąc już w ciąży pojechała odwiedzić swojego męża, który wówczas był internowany w Przerowie – wyjaśnia córka pani Władysławy, Anna Pająk, autorka opracowania o rodzicach wydanego z myślą o setnych urodzinach swojej mamy.
Wraz z mamą Anną, tatą Józefem i trzema braćmi pani Władysława mieszkała w Stryju (obecnie w granicach Ukrainy). Ojciec zmarł wcześnie, osierocając czworo jeszcze niepełnoletnich dzieci. Matka w młodości nauczyła się krawiectwa i dzięki temu mogła utrzymać rodzinę.
9 września 1939 r. nasza bohaterka wstąpiła w związek małżeński z Janem Myśków, który mieszkał w domu rodzinnym w Gródku Jagiellońskim.
– Mama w młodości była prawdziwą pięknością, tatuś był przystojny, nic więc dziwnego, że się w sobie zakochali – uśmiecha się córka Anna Pająk, autorka opracowania o swoich rodzicach wydanego z myślą o setnych urodzinach swojej mamy.
Trzy dni po ślubie świeżo poślubiony małżonek dostał powołanie do wojska. Został postrzelony w nogę, co skutkowało zwolnieniem go ze służby. Na wojnie był tylko dwa tygodnie.
Po klęsce kampanii wrześniowej małżonkowie zamieszkali w Hołyniu, gdzie wczesnym latem 1940 r. urodziło się im pierwsze dziecko, syn Andrzej. Trudne warunki życia, głód i zimo, spowodowały, że rodzina przeprowadziła się do domu rodzinnego męża w Gródku Jagiellońskim.
Trzy lata później urodziło się drugie dziecko, Adam, który przeżył tylko dwa lata. W 1945 r. przyszedł na świat Tomasz.
Po wojnie, w wyniku zmiany granic i utraty przez Polskę kresów wschodnich, pp. Myśków wyjechali najpierw do Wyszatyc koło Przemyśla, a pół roku później do Piły. Tam mieszkali przez cztery lata. W Pile urodziły się córki – Anna i Halina.
– Tata był spawaczem, więc tam gdzie się budowało coś większego, na przykład elektrownie, wędrowaliśmy wraz z nim. Byliśmy jak cygańska rodzina, najpierw Piła, potem Dychów koło Krosna Odrzańskiego, gdzie przyszła na świat Elżbieta, następnie Jaworzno, w którym urodziła się Teresa, aż w końcu los rzucił nas do Oświęcimia – uśmiecha się pani Anna.
– Tu osiedliliśmy się już na dobre i stąd jako rodzeństwo startowaliśmy w świat, zakładając własne rodziny – dodaje Anna Pająk.
Przez wiele lat Władysława i Jan Myśków mieszkali w bloku przy ul. Kochanowskiego w Oświęcimiu. Kiedy starość zapukała do ich drzwi, przenieśli się do domu w Babicach, gdzie sędziwymi rodzicami zajęły się z czułością ich dzieci.
W poniedziałkowe przedpołudnie 26 października Jubilatkę odwiedzili wójt Albert Bartosz, przewodniczący rady gminy Piotr Śreniawski i sołtys Babic Gabriela Buchała. Pojawili się także przedstawiciele USC i ZUS.
– Z okazji jubileuszu setnych urodzin, składam Pani najserdeczniejsze gratulacje i wyrazy uznania za wszystkie trudy i owoce minionych lat – powiedział wójt wręczając Solenizantce list gratulacyjny. – W imieniu własnym oraz Gminy Oświęcim życzę, aby dalsze lata życia były pełne radości, pogody ducha i zdrowia oraz upływały w atmosferze zasłużonego wypoczynku.
– Recepta na długowieczność? Mamę zahartowały wojenne lata. Jeśli chodzi o dietę, uwielbiała białe pieczywo dziś tak mocno krytykowane przez specjalistów od żywienia. Nie mogła się też powstrzymać na widok buraczków. Mama nigdy nie paliła i była abstynentką – zdradziła nam córka Anna.
Pani Władysława Myśków doczekała się 11 wnuków i 5 prawnuków.