Zaborzanin przejdzie w 10 dni 500-kilometrowy szlak z Bieszczad do Beskidu Śląskiego. Wierzy, że znajdą się darczyńcy, którzy za każdy kilometr wpłacą 10 (a może więcej?) złotych na leczenie i rehabilitację prawie dwuletniej Jagody i jej o rok starszego brata Gabriela.
Jagoda urodziła się o pięć tygodni ciąży za wcześnie, z dużym niedotlenieniem, wadą serca i wieloma innymi schorzeniami. W drugim tygodniu życia zachorowała na sepsę. Dużo czasu spędziła w szpitalach. Nie mówi, nie chodzi, nie raczkuje i nawet nie siedzi samodzielnie. Wymaga ciągłej opieki, leczenia i rehabilitacji oraz sprzętu specjalistycznego. Jej braciszek, Gabriel od urodzenia ma problemy ze słuchem i choruje na astmę. Chociaż ma dopiero trzy lata przeszedł już kilka zabiegów. Bardzo często choruje. Obecnie mówi tylko pojedyncze słowa. Wymaga stałej rehabilitacji i pomocy logopedycznej.
Dzieci są podopiecznymi Fundacji Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy. Z niezwykłym pomysłem wyszedł jej wolontariusz – Michał Łygan, zaborzanin, podpułkownik w Jednostce Wojskowej Nil. Zamierza w sierpniu przejść z Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia – pół tysiąca kilometrów – w 10 dni. Na pewno znajdą się dobroczyńcy, prywatne osoby i firmy, które za każdy kilometr tej wyprawy dadzą pieniądze na terapię dla chorych dzieci.
– Kiedy już mieliśmy ogólny plan akcji – opowiada Michał – okazało się, że tato tych dzieciaków jest żołnierzem. Pamiętam go z czasów, kiedy razem służyliśmy w jednostce w Oświęcimiu. Ale nie wiedziałem, że ma taką trudną sytuację rodzinną. To, że jesteśmy "Brothers in Arms" [towarzysze broni – przyp. red.], jeszcze bardziej mnie zdopingowało, żeby pomóc.
Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego to najdłuższy szlak w polskich górach. Prowadzi z Bieszczad przez Beskid Niski, Sądecki, Gorce, do Beskidu Żywieckiego i Śląskiego, idąc przez najwyższe szczyty tych pasm, m.in. Turbacz, Babią i Baranią Górę.
Zaborzanin od dawna planował górską wędrówkę, a na pomysł akcji charytatywnej wpadł jesienią.
– Pomyślałem: dlaczego mam to zrobić tylko dla siebie? – wspomina. – Przecież można to wykorzystać, spróbować komuś pomóc.
Traktuje przedsięwzięcie profesjonalnie. Od początku roku przygotowuje się pełną parą. Treningi zaczął od kilkukilometrowych dystansów. Teraz biega 4 razy w tygodniu 18-kilometrową trasą. Jeśli tylko obowiązki pozwalają, w weekendy chodzi po górach. Do tego opieka dietetyka i regularne lekarskie badania.
– Jak się ma 45 lat – wyjaśnia – to trzeba kontrolować reakcje organizmu na wzmożony wysiłek.
Michałowi nie chodzi o bicie rekordów. Ma też świadomość, że jego wyprawa nie będzie ekstremalnym wyczynem. Ale liczy na to, że znajdą się ludzie dobrej woli, którzy będą mu kibicować i dadzą temu materialny wyraz, wpłacając za każdy kilometr pieniądze dla Jagody i Gabriela. Wyprawa ma dla niego również osobisty i duchowy wymiar.
– Nie lubię wielkich słów – zastrzega – ale bez nich czasem się nie da. Więc powiem tak: Zaborze to jest moja mała ojczyzna. A góry są dla mnie drugim domem. Kiedy tam jestem, czuję się ich częścią. W górach jestem bliżej Najwyższego.
Zdjęcia: Fundacja MOWP, faktyoswiecim.pl
Film promujący Wędrówkę dla dwóch serc
Firmy, które zdecydują się wesprzeć akcję kwotą (minimum) 10 zł za każdy kilometr, proszone są o kontakt z przedstawicielkami Fundacji:
– Monika Bartosz, prezes – tel: 575 995 915,
– Bernadeta Sędrak-Legut, wiceprezes – tel.: 698 692 509.